
Linki
Zostań
E-mail: redakcja@ezarszyn.pl
Nowe firmy
Linki
Stowarzyszenia
Reklama
Chuck Norris reportażu…
- Poprawiono: 29.03.2023
…czyli dziewięć pytań do Wojciecha Barczaka, które być może zmienią Wasze zawodowe plany. Albo przynajmniej zajmą was na chwilę.
Piotr Piegza: Chuck Norris reportażu, Dobromir pomysłów, Rydzyk skuteczności – tak o Panu mówią. Które z tych określeń lubi Pan najbardziej?
Wojciech Barczak: Rydzyk skuteczności, dlatego że Rydzyk to jest „fajny facet". Nigdy go nie lubiłem i nie polubię. To jest taka prowokacja. Myślę, że jest mnóstwo takich ludzi jak on. Ale jest też skuteczny. Taka przenośnia, aczkolwiek złośliwa, ma w sobie mnóstwo ziaren prawdy. Te ziarna się zlepiły i są takim głazem, który daje po głowie.
Ma Pan na koncie ponad dwieście reportaży telewizyjnych. Czy to się Panu nie znudziło? A może czuje Pan niedosyt?
Gdyby każdy reportaż był taki sam, to by się mi znudziło. Tyle że w reportażu opowiadamy o ludziach albo zjawiskach społecznych, dzięki czemu każdy jest inny. Nie ma dwóch takich samych reportaży. Jeżeli wyślemy do obsługi tego samego tematu albo zjawiska kilku reporterów, to każdy z nich zrobi reportaż inaczej. Ten sam temat, ci sami ludzie, to samo prawo, te same przepisy. Ale każdy z nich zrobi to inaczej. Inaczej ułoży dramaturgię, zada inne pytania, pod innym kątem naświetli zjawisko, do innych wniosków dojdzie. To jest to, co trzyma mnie przy reportażu. Dwa razy tego samego się nie opowie, dlatego to może się nie nudzić, nawet jak się ich zrobiło tysiące. Każda sprawa będzie inna, może być tylko pozornie podobna. Ze względu na odmienność charakterów, budowę wewnętrzną, odczuwanie, zdolność współczucia, zdolność interpretacji zjawisk zewnętrznych, umiejętność opisu własnego stanu – każdy reportaż będzie inny.
Właściwie skąd się to u Pan wzięło? Jakie są początki Pana dziennikarstwa? Skąd pomysł na to?
Poszedłem na studia, zamieszkałem na słynnym osiedlu studenckim w Łodzi, Lumumbowie. Było tam radio studenckie, którego się słuchało za pomocą połączenia kablowego w każdym pokoju. Pomyślałem sobie, że pójdę i spróbuję. Poszedłem, spróbowałem i do tej pory to trwa. Zmieniłem tylko środek przekazu, natomiast działalność jest ta sama. Było radio studenckie, później radio publiczne, teraz jest telewizja, ale idea i zainteresowanie zostały te same. Od początku były to opowieści o ludzkich zachowaniach, a nie czyste informacje. Informacja też jest sztuką, ale ja się źle w niej czułem. Zdecydowanie lepiej mi w formach rozszerzonych o warstwę psychologiczną, o próby dotarcia do jakichś emocji. Od początku to mnie interesowało, a ponieważ zaczęło mi się to udawać, tak już zostało.
Z magazynem „Ekspres Reporterów” trzykrotnie zdobył Pan Telekamerę, dwukrotnie był Pan laureatem Festiwalu Twórczości Telewizyjnej. Była też nominacja do Grand Press. Czy takie sukcesy dodają skrzydeł czy odwrotnie – powodują, że lata się ciężej, z obciążeniem?
To jest satysfakcja tylko w momencie, kiedy się o tym dowiadujesz. Dzwoni jakiś znajomy i mówi – nominowali cię. Fajnie, ale słowo honoru, to nie trwa długo. To kwiatek do kożucha tak prawdę mówiąc, medalem i nagrodą niczego nie załatwimy, sprawy społeczne toczą się dalej. Fajne, bo na moment można zapomnieć o takiej sobie codzienności i pomyśleć – o, ktoś docenił moją pracę. Jeszcze kilka dni podają rękę, gratulują. Potem wszyscy zapominają, po tygodniu nikt nie pamięta.
Szkoli Pan studentów w całej Polsce. Co daje większą radość, nauczanie nowego medialnego narybku czy realizacja nowego reportażu?
Emocje podobne, aczkolwiek na innych poziomach, dlatego ja lubię robić to i to. Pracując przy reportażu zawodowo, muszę wykazywać się profesjonalizmem. Nie mogę dać się złapać na niedoróbkach. Za niedoróbki później się płaci obecnością w sądzie. To nie jest prosta sprawa, a na pewno nie jest przyjemna. Reportaż wymaga postawienia mózgu na baczność, non stop, nie da się odpuścić. Trochę inny rodzaj napięcia jest przy pracy z młodzieżą, bo tutaj to ja patrzę, jak oni ten mózg coraz bardziej muszą postawić sobie na baczność. Tutaj to ja jestem obserwatorem. Oczywiście udzielam im wskazówek i przekazuję to, co w tym zawodzie najważniejsze. To jest całkiem inny poziom przeżywania. Oczywiście jestem dumny, jak mój student zostaje rzecznikiem prasowym Biura Bezpieczeństwa Narodowego, bo tak było, albo dostaje prasowe nagrody dziennikarskie. Telewizyjnych jeszcze moi studenci nie dostali, może przyjdzie czas na moich sanockich studentów.
Właściwie to jak można odpowiedzieć studentom na pytanie: co jest ważniejsze w realizacji reportażu, przygotowanie czy improwizacja?
Bez przygotowania nie można się zabierać za temat, ponieważ możemy obrazić rozmówcę, uczestników tego reportażu. Jeżeli mamy do czynienia z jakimś skomplikowanym zjawiskiem społecznym, zepsujemy wszystko, łącznie z tym, że upokorzymy ludzi. Zgadnijcie, jak się będą czuli, oglądając się potem na antenie telewizyjnej. Nie można robić półgłówków z ludzi myślących tylko dlatego, że się nie przygotowało do programu. To jest lekceważenie wszystkiego, łącznie ze swoim zawodem. Natomiast odrobina szaleństwa, to tak. Reportaż ma mnóstwo różnych odcieni i odnóg. Jest reportaż interwencyjny, reportaż psychologiczny, portret człowieka, obsługa wydarzenia bieżącego. Pytanie, czy warto czasami „polecieć” entuzjazmem? Tak, czasami tak. Jak obsługujemy wydarzenie i ma się poczucie bezpośredniości i luzu, to to pomaga. Ale mierzmy siły na zamiary, wiedzmy, co robimy. Jeżeli temat jest poważny, to poczytajmy troszkę o zjawisku, które mamy obsługiwać. Jeżeli jest z zakresu prawa, to poczytajmy prawo, jeżeli jest to z zakresu psychologii, to dowiedzmy się czegoś na temat funkcjonowania mózgu człowieka. Tu wariactwo się nie przydaje.
Wracając do młodych ludzi. Czy warto dzisiaj studiować dziennikarstwo, czy może lepiej zostać dentystą?
Dobrze, powiem o tym, chociaż niechętnie. Swoim studentom w Łodzi już na pierwszych zajęciach mówię – współczuję wam, że wybraliście studiowanie dziennikarstwa, bo w tym samym czasie wasi rówieśnicy zajmują już miejsca w redakcjach. Jak wy skończycie studia, to wszystkie miejsca będą już zajęte, bo w dziennikarstwie nie liczy się papier. Nie można nauczyć kogoś dziennikarstwa przy tablicy, podobnie jak szewca robienia butów z książki. To jest zawód typowo praktyczny. Jeżeli się tego nie trenuje od razu, czasem równocześnie ze studiowaniem, to najmądrzejszy wykładowca może wam tylko zrobić kawę i z wami porozmawiać. To nie jest zawód tablicowy, to nie jest zawód szkolny. Teraz wszystkim redakcjom zależy na młodych ludziach, bo oni są żądni działania, mobilni i wszędobylscy. I na takich redakcje właśnie polują, a wy ten czas być może właśnie tracicie – mówię do studentów. Dziennikarz to jest zawód czynu.
Był Pan autorem pierwszego reportażu o grupie Big Cyc, można powiedzieć, że „objawił ich Pan światu”. Czy na co dzień słucha Pan właśnie takiej wersji rocka czy zupełnie innej muzyki?
Szalonej tak, bardzo chętnie, najlepiej muzyki z tekstem. Muzyka Big Cyc wbrew pozorom ma ważny tekst, bo Skiba, mimo że jest wariatem, to teksty pisze dosyć kształcące. Trzeba umieć się w nie wczytać. W sumie chyba wszystkie kabaretowe zespoły to są moi kumple. Oczywiście nie ucieknę od muzyki lat 60., 70. i 80., czyli klasycznego rocka. Led Zepellin, Deep Purple, później Nirvana. To jest moja młodość. Raczkujący polski rock'n'roll. Czerwono-Czarni, Czerwone Gitary, Kasia Sobczyk, bez tego nie byłoby dalszego ciągu. Później Republika, na której występy jeździłem wszędzie, gdzie grali. Żeby zostać na drugi koncert w tej samej sali, chowałem się pod krzesłami.
Wyobraźmy sobie na koniec, że to audycja radiowa i chcemy zadedykować coś naszym studentom. Jaki kawałek puściłby Pan na koniec?
Naszym studentom… „Białą flagę” Republiki. Ci z was, którzy zostaną dziennikarzami, czasami będą musieli pokazać swoją niezależność, co nie każdemu będzie na rękę. I wtedy zobaczycie, że stracicie kilku znajomych…
rozmawiał: Piotr Piegza
zdjęcia: Estera Matusiak
Artykuł ukazał się w numerze 3-4(27-28)/2015 Magazynu Studentów PWSZ w Sanoku „Ob.Sesja”, redagowanego przez studentów kierunku NOWE MEDIA, REKLAMA, KULTURA WSPÓŁCZESNA.
Promowane Firmy
O Gminie Zarszyn
Gmina Zarszyn – położona jest w dorzeczu Wisłoka, który przepływa zachodnim jej skrajem, a·przepływająca przez gminę rzeka Pielnica jest jej prawym dopływem. Większość miejscowości... więcej
| ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
Informator
Zbiór przydatnych informacji, które pomogą w życiu codziennym.
| ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
Miejscowości
Miejscowości Gminy Zarszyn i przydatne informacje:
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
Komunikacja
Ciekawe miejsca
Gmina Zarszyn – położona jest w dorzeczu Wisłoka, który przepływa zachodnim jej skrajem, a·przepływająca przez gminę rzeka Pielnica jest jej prawym dopływem. Większość miejscowości... więcej
![]() ![]() | ![]() ![]() |
Artykuły sponsorowane
Wiadomości
Informacje sportowe
Rozrywka i kultura
Kronika policyjna
Fotorelacje
Videorelacje
Szkoły
Ostatnie komentarze
DOŻYNKI GMINNE 2016 BAŻANÓWKA
04.12.2022 00:10http://slkjfdf.net/ - Uywiguun Oimuvfuat vwc.gtza.ezarsz yn.pl.gol.xi http://slkjfdf.net/DOŻYNKI GMINNE 2016 BAŻANÓWKA
03.12.2022 23:46http://slkjfdf.net/ - Iumuyuki Eeviruv xss.stoq.ezarsz yn.pl.ish.fv http://slkjfdf.net/DOŻYNKI GMINNE W JACMIERZU
23.11.2022 08:48http://slkjfdf.net/ - Uleqcpayu Ucekohu vyw.tjmm.ezarsz yn.pl.nqj.ww http://slkjfdf.net/DOŻYNKI GMINNE W JACMIERZU
23.11.2022 08:34http://slkjfdf.net/ - Ufojri Uokpela kqc.mkfc.ezarsz yn.pl.wrf.tk http://slkjfdf.net/"Św. Marcin patronem zarszyńskiej parafii"– warsztaty z malowania na desce
22.11.2022 09:52http://slkjfdf.net/ - Uzuwipi Aehigu cxq.qdtg.ezarsz yn.pl.tup.er http://slkjfdf.net/